Biały, czerwony, gołębi

Od czasu do czasu lubię poprzeglądać sobie plotkarskie serwisy. Co prawda ich bohaterami w 80 procentach są osoby, które znam tylko i wyłącznie z tych portali, jakieś "modelki", "aktorki" i "celebrytki" znane wyłącznie z tego, że są znane z tych serwisów :) Czasem klikając po programach telewizyjnych trafię na jakiś tasiemcowaty serial czy program i mogę zidentyfikować którąś bohaterkę. Może gdybym była miłośniczką oglądania seriali czy programów "reality" bardziej bym je kojarzyła. Ale nie jestem. Seriali nie cierpię. Zniechęciła mnie do nich dawno temu moja osobista matka i jej siostry, które najbardziej pasjonującą wycieczkę potrafiły przerwać słowami: ale wracajmy już, bo się spóźnimy na... (tu nazwa serialu). Totalne uzależnienie. A obecne programy muzyczno - taneczno - przygodowo - sprzątająco - szukające par... Jak dla mnie masakra. Tanie zapychacze czasu zbierające widownię nie wiadomo skąd. A jak człowiek ma wolną chwilę i chciałby coś fajnego zobaczyć, to przegląda po kolei sto programów w telewizji i stwierdza, że trzeba wrzucić coś z płyty, bo w telewizji nic nie ma... No ale odbiegłam od tematu. Miało być o kolorach :)

Otóż, na wspomnianych portalach toczy się ostatnio we wpisach i komentarzach "fascynująca" dyskusja o sukniach ślubnych. Która najpiękniejsza? Biała, czerwona, gołębia? Wiecie pewnie o czyje suknie chodzi, bo wszędzie tego pełno i trudno nie zauważyć. Mnie fascynuje skupianie się pań na blichtrze, zamiast na uroczystości. Na własnym ślubie wolałam się bawić z gośćmi niż tracić czas na przebieranie się, jakby kilka kiecek miało dowartościować "panny" "młode". Choć odpowiem sobie na pytanie i zabiorę głos w dyskusji ;-P Mi się najbardziej podobała biała. Była najbardziej naturalna i najpiękniejsza. "Syrenka" z wylewającym się tłuszczykiem nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia :) Za mały rozmiar nie wygląda perfekcyjnie, podobnie jak spętane nogi ;) Chociaż oczywiście akceptuję to, że ile osób tyle gustów i że suknia może się podobać.