O ironio

Ponieważ życie ma różne barwy, trzymam się dalej kolorów. Zbliża się wiosna, a tymczasem dzisiejszy wpis jest dedykowany - o ironio - bieli. Obudziłam się dziś przed budzikiem, bo miałam idiotyczny sen, o którym nie będę pisać. Wiecie, z gatunku tych, po których macie ochotę zepchnąć faceta z łóżka, zanim emocje opadną i dotrze do was, że to tylko sen ;) No więc obudziłam się wyjątkowo wyspana i poszłam do kuchni nastawić wodę. Wczoraj zmieniałam wystrój w kuchni na wiosenny. Założyłam jasny obrus, miskę na owoce udekorowałam zieloną organtyną, podobnie jak wazon, w którym stoją jeszcze (całkiem rześko się trzymając) moje kwiaty z Dnia Kobiet :) Kupiłam też kilka kwiatów doniczkowych. No i przez te piękne kwitnące żółte mini narcyzy i żonkile, różowe hiacynty oraz niebieskie szafirki kwitnące wśród zielonych listków i stojące na kuchennym parapecie, oczy moje piękne ujrzały pochmurny, przybielony krajobraz... Brr... To nie tak miało być. Ja tu już wiosną się cieszę... Dziś - nauczona doświadczeniem częstego chorowania wiosną, kiedy to za szybko "się rozebrałam" - zrezygnowałam z poncho i wiosennych butów, na rzecz płaszcza zimowego i kozaków.

Komentarze

Popularne posty