Gwiezdne Wojny Przebudzenie Mocy

Wczoraj obejrzeliśmy nowe Gwiezdne Wojny (Przebudzenie Mocy). Napaliliśmy się wszyscy na ten film, bo mimo że lubimy serię, nie byliśmy na nim w kinie. Kupiliśmy za to film na płytce i wieczorem zasiedliśmy do oglądania. Generalnie film ma całkiem ok recenzje, ale... ale nie nasze, niestety. Po zakończeniu filmu była chwila konsternacji... A później stwierdziliśmy wszyscy zgodnie, że najgorszą postacią był wnuk Vadera. Gościu kompletnie nieprzekonujący. Skrzyżowanie ciepłych kluch z nieopanowanym furiatem. Czarny charakter tego kalibru powinien mieć coś w oczach i to bynajmniej nie zaćmę, a tu kompletnie tego czegoś zabrakło. Kolejny minus to dialogi w stylu joł ziom. Sam przebieg akcji... hm... jest co prawda powiedzenie, że historia lubi się powtarzać, ale bez przesady; w zbyt dużym stopniu zaserwowano nam powtórkę tego co już było w nowej odsłonie. Mamy kolejny raz droida z ukrytą wiadomością, który kolejny raz ucieka przez pustynię na planecie znajdującej się gdzieś na rubieżach układu; znowu pojawia się gwiazda śmierci, którą kolejny raz trzeba zniszczyć w ten sam sposób, tylko "narada wojenna" brzmi mniej wiarygodnie podobnie jak sam plan... Kolejny raz mamy też układ imperator (tym razem pseudo) - uczeń (chcący być jak Vader). Co dziwne zabrakło też powera Hanowi i Lei. Równie dobrze mogliby być parą obcych sobie ludzi. Ok, akcja toczy się wiele lat później, ale zupełnie stracili nie tylko energię, ale i pazur. Na pewno w filmie zadbano o kostiumy, postacie (różnorodność ufoludków, choć pewnie było to nieporównywalnie prostsze zadanie niż w pierwszych częściach), scenografię, statki, itd. Ale film to nie tylko wystrój, a jedna główna bohaterka nie nadrobi za wszystkich (bo ona jedyna zagrała świetnie). Ze starej ekipy - trudno się wypowiadać co do Luka, bo mimo szerokiej reklamy sprowadzenia na plan starej ekipy pojawia się tylko na kilka, no może kilkadziesiąt sekund... i nie wypowiada ani słowa... A zatem film niestety wyraźnie odstaje od poprzedników, i to na minus. Widać było chęci do zrobienia kolejnej części, ale zabrakło na nią pomysłu. Nawet muzyka w częściach nawiązujących do poprzedników brzmiała jak dziwne wtrącenie. Film powinien się za to spodobać miłośnikom filmów Disneya, bo jest na pewno bardzo "disnejowski". Szkoda, kurcze.

Komentarze

Popularne posty