Orange

Tak jak panuje moda na określone modele w sklepach i w czasie, gdy modne są spodnie rurki nie kupisz dzwonów (i na odwrót). Kiedy nie ma mody na bluzki i swetry "w łódkę", to się ich nie dostanie. W czasie, gdy modne są koturny to o szpilki trudniej itd. Tak i w mojej głowie panują określone mody. 

Niestety z oficjalnymi modami czasem, albo wręcz często, się mijamy, co powoduje, że mam kłopot z kupieniem tego, co sobie wymyśliłam. Zresztą tak jest nie tylko w kwestii ubioru. Kiedyś wymyśliłam sobie fioletowe kafle do łazienki. Było to nie tak dawno, a więc w czasach, w których niby wszystko można było kupić. Więc zdziwiłam się, że znalazłam tylko jeden dosłownie jeden wzór fioletowych kafli, w dodatku o okropnym odcieniu i płytek i dekorów. A szukałam w kilkunastu dużych i małych sklepach. Cóż poradzić, wszędzie słyszałam, że akurat teraz ten kolor nie jest modny. 

Ostatnio wymyśliłam sobie pomarańczową tapetę na jedną ze ścian w pokoju. Ale nie taką po prostu pomarańczową ciapę, tylko porządną, grubą (może być też na tkaninie), o ciekawej fakturze np. tynku strukturalnego. I wiecie co? Nie ma. Generalnie dominuje teraz ecru, beże, róże, zielenie, granaty, srebro i złoto. A ja mam ochotę na pomarańczę... Szukałam też w internecie, ale biorąc pod uwagę kalibrację kolorów i trudność z ocenieniem faktury, na pewno tam nie kupię. Albo muszę poczekać na zmianę trendów na rynku, albo na zmianę mojego gustu kolorystycznego. 

W zasadzie podobała mi się jedna z zieleni, tyle że jestem trochę zrażona do tego koloru odkąd miałam na niego fazę i ubrana w zielone ciuchy w różnych odcieniach, brązowe buty, brązową torebkę oraz zestaw kolorowych bransoletek i naszyjników, usłyszałam że wyglądam jak bożonarodzeniowa choinka... Zresztą może coś i w tym było, więc nie mogę mieć pretensji za krytykę... Moda panuje zatem w każdej dziedzinie. Dopada też milusińskich niespodziewanymi "wybrykami", np. jakiś czas temu poszłam z koleżanką i jej synem do galerii. Młodemu spodobała się kurtka, ale po jej dokładnym obejrzeniu odwiesił ją ze zgrozą w oczach, że zrobiłby sobie siarę w szkole, bo kurtka dla chłopców (nastoletnich) miała część podszewki w różowe róże i te same róże były wyhaftowane na kieszeniach...

Na szczęście nie ma takiego problemu zwykle z mniejszymi dziećmi. Choć tu mamy za to niezłe uderzenie po kieszeni rodziców i przy butach i przy ciuchach. Co prawda zwykle są to porządne rzeczy, ale niestety dzieci szybko rosną, więc nie jest to inwestycja długoterminowa. A szkoda, bo aż żal rozstawać się z dobrymi ciuchami. Jeszcze pół biedy, jak w rodzinie jest ktoś dla kogo można je jeszcze zostawić, albo komu można przekazać...

Komentarze

Popularne posty