A tymczasem u mnie

Zrobiłam sobie przerwę śniadaniową i przeglądam sieć. Widzę zdjęcia oprószonej, a czasem wręcz zasypanej śniegiem Polski. Czytam, że ludzie nie mieli dziś rano prądu. Patrzę przez okno i trudno mi w to uwierzyć. U nas żadnego śniegu nie ma. Niebo jest dość pogodne. Co chwilę świeci słońce. Temperatura może nie wskazuje na ciepło, bo jest tylko +3 stopnie, ale powietrze jest suche, więc nie ma się jakiegoś szczególnego odczucia zimna. A przez okno wygląda to po prostu dobrze. Gdyby nie łyse drzewa można by się długo zastanawiać co to za pora roku.

W poniedziałek miałam wolny wieczór. Posiedziałam na necie i kupiłam niemal wszystkie prezenty mikołajkowe. Niemal, bo poza słodyczami. Pech chciał, że połasiłam się na tanią przesyłkę paczkomatem. W zasadzie zamawiałam z nimi przesyłki już wielokrotnie, ale teraz czytam, że sobie nie radzą z ilością paczek. I z moją też pewnie będzie obsuwa. Mam nadzieję, że przed mikołajkami dojdą. I że nic im się nie przydarzy po drodze. Bo w razie czego nawet trudno się do nich dodzwonić. Kiedyś próbowałam, ale nie mogłam się połączyć. Teraz czytam, że ich telefoniczne systemy są przeciążone, a w kolejce czeka czasem nawet ponad sto osób... No dobra, jak coś to będę panikować w poniedziałek i we wtorek... Oby nie.

Trudno uwierzyć, że już grudzień, że za tydzień mikołajki, za 3 tygodnie święta, a po nich Sylwester. No i nowy, kolejny rok. Jak co roku: za szybko. Co prawda dużo rzeczy się w tym roku wydarzyło, ale też wielu planów nie udało się zrealizować. I na większość jest już za późno. Przynajmniej, żeby je w całości ukończyć w tym roku. Chociaż oczywiście można zacząć... Łatwiej będzie się wywiązać w przyszłym. Może jest i to jakiś pomysł, żeby zabrać się przed końcem roku za największe "bolączki"... Jak to mówi moje dziecko: "to brzmi jak plan" :)



Komentarze

Popularne posty