Każdy chroni siebie

Rozmawiałam wczoraj z koleżanką o obozach dla dzieci. Stwierdziła, że z wyjazdami jest związanych coraz więcej formalności. Nie wystarczy po prostu zapłacić, podpisać umowy i dołączyć kartę uczestnictwa. Teraz potrzebne są także m.in. zaświadczenia od lekarza. A lekarz nie zawsze chce podpisywać, bo nie ma tego w zakresie obowiązków. Odsyła do lekarza sportowego albo jakiegoś innego, mówi, że najpierw trzeba zrobić badania, żeby stwierdzić czy dziecko może wziąć udział w aktywności sportowej. Zamiast się cieszyć, że dzieciaki chcą się ruszać, poszukiwane są przeciwwskazania :-0

No i wychodzi na to, że organizatorzy chronią siebie żądając zaświadczeń od lekarza, a lekarze siebie - nie chcąc ich podpisać po standardowym zbadaniu, mimo że mają w komputerach historię wizyt dzieci i wiedzą, że na nic się na stałe nie leczą.

I nie chodzi mi o jakiś wysiłkowy obóz, w którym po zajęciach pada się na twarz. Tylko o normalny, w którym są codziennie organizowane gry i zabawy, żeby dzieciaki lepiej spędziły czas niż przed kompem.

Strasznie ponuro wyglądają te czarne "kafelki" w moim szablonie, wiec dodaję wakacyjny widoczek:

Komentarze

Popularne posty